Dionizjusz wydawał nadzwyczaj wspaniałe uczty. Były to wystawne pokazy jego bogactwa i siły przed szlachetnie urodzonymi mieszkańcami krainy. Damokles, jeden z jego dworzan, oczarowany tak wielkim przepychem, powiedział kiedyś Dionizjuszowi, jak bardzo mu zazdrości bogactwa i potęgi.

– Dobrze zatem – odparł tyran – ponieważ to wszystko wydaje ci się tak godne zazdrości, może zechciałbyś sam tego zakosztować i przekonać się, jakie jest moje życie?

Damokles, który był już nieco odurzony winem, zgodził się na to z radością. Posadzono go zatem na złotym tronie wysadzanym klejnotami, otoczono królewskim przepychem, skąpano w perfumach, w czarownej muzyce, podano wykwintne dania… Damokles wręcz pławił się w szczęściu. I nagle, gdy wzniósł oczy, ujrzał nad swoją głową zaostrzony miecz, który Dionizjusz kazał zawiesić na jednym tylko końskim włosie. W tej samej chwili oczy Damoklesa przestały dostrzegać blask tego, czym go otoczono, opuściła go przyjemność kosztowania dań, nie cieszyły już wytworne zapachy ani muzyka… I zapytał go tyran:

– Czy przekonałeś się, Damoklesie, jakie jest moje życie? Czy masz go już dosyć?

– Tak – wyszeptał dworzanin zdławionym głosem, pospiesznie opuszczając to niewarte zazdrości miejsce.Ten bowiem, kto żyje w nieustannym lęku, nie może zakosztować najmniejszej choćby przyjemności.

Horacy